sobota, 8 stycznia 2011

Dlaczego nie warto kupować Renault

Jeśli chcesz kupić samochód marki Renault, powinieneś najpierw przeczytać ten post.

Na pewno każdy z was nasłuchał się głupich opowiastek o samochodach, typu: Ford gówno wort, żadnych samochodów na F, nie kupuj francuskich aut itd. Problem w tym, że to nie są zabobony, tylko sama prawda.

Kiedy skończyłem studia licencjackie, stwierdziłem, że magisterskie będę robił już zaocznie, dzięki czemu będę mógł pójść do pracy i zacząć zarabiać. Po paru miesiącach pracy poczułem zapach pieniędzy i stwierdziłem, że najwyższa pora kupić swój pierwszy samochód.

Oferty aut (w moim przedziale cenowym) były różne. Od rozpieprzonych cieniasów z 3 kołami, przez wyglancowane audice z wielokrotnie zmienianym lakierem z opisem "autko igła", aż po dziadkowo-emeryckie 9-letnie, małe auta kompaktowe. Wybór, z przyczyn oczywistych, padł na te ostatnie. Znaleźliśmy Renault Clio - rocznik 1998. Stan oczywiście idealny, a oferta w stylu: Autem jeździł niemiecki Opa, urodzony w 1877 roku. Prawdopodobnie używał samochodu tylko raz w tygodniu, żeby pojechać do apteki po Geriavit-Farmaton. 2 poduszki powietrzne, w stanie idealnym + zimowe opony.

Ja, jako człowiek, który we wszystkim doszukuje się dobra i sprawiedliwości, z wypiekami na policzkach, niczym Shaggy ze Scooby Doo, wstępnie zdecydowałem, że łykamy to auto. Wykonałem jeszcze telefon do kuzyna, który powiedział: Nie bierz Renault, jeśli nie chcesz zostać mechanikiem samochodowym!  Olałem temat (sorry Jarek) i pojechaliśmy po auto, z kolegą, który się zna (!!!). Dokładny check, przejażdżka, hamowanie, oglądanie na kanale, inspekcja lakieru i... kupujemy!

Dojechałem do domu. Zaparkowałem oczywiście pod samą latarnią. Do 3 w nocy wyglądałem przez okno, czy mi go nie kradną, no i 6:00 rano poszedłem sobie w nim posiedzieć. Podjara pełna. Szkoda tylko, że radio nie działało.

Tego samego dnia wybrałem się do mechanika, wymienić rozrząd. Oczywiście babka, która sprzedała mi samochód powiedziała, że był wymieniany przy 80tys (auto maiło niby 112tys przebiegu), więc szkoda kasy. No ale z doświadczenia z innymi autami (nie moimi), wymiana rozrządu była wg mnie priorytetem bez względu na to co babka mówi.

Pierwsze pytanie mechanika:
- A czemu on tak rzyga olejem?
- Eee, poci się trochę tylko - odpowiedziałem.
- Poci się??? To czemu kapie mi na buty? Wypił Powerade?

No dobra.. troche rzygał. Ale okazało się, że przy sprawdzaniu stanu oleju o 6:00 rano, byłem na tyle podjarany, że bagnet włożyłem nie tam gdzie trzeba. Więc jadąc do mechanika, wszystko wychlapałem.

Rozrząd mi wymienili, olej też. Okazało się jeszcze, że:

- tylne amory są już wychechłane
- końcówki drążka są do wymiany
- układ wydechowy już trochę stary
- w prawym reflektorze rośnie trawa
- prawe tyle nadkole jest zardzewiałe od środka
- prawy próg jest jak papier
- moje zimowe opony nadaję się do spalenia w teledysku Michaela Jacksona

Dobra! Co z tego. Stan igła, tak poza tym. Jedziemy!

Dlaszy ciąg będzie już w fast forward:

Listopad 2007 - nie działa informacja o włączonych światłach. 3 razy rozładowałem akumulator.
Grudzień 2007 - Przestały się świecić lampki na desce rozdzielczej.
Styczeń 2008 - pojechałem do kumpla, wróciłem na holu. Nie chciał zapalać. Zaholowałem do mechanika, mechanik odpalił za pierwszym razem i popukał się w głowę.
Luty 2008 - psuje się rolka paska klinowego. Wymieniam.
Marzec 2008 - Auto znowu nie zapala. Wymienili mi pompę paliwową i filtr paliwa.
Kwiecień 2008 - Znowu nie zapala. Mechanicy sugerują, żeby skakać na pompie paliwowej bo coś chyba szwankuje.
Maj 2008 - pojechałem do Wrocławia na uczelnie, wróciłem na lawecie. Okazało się, że wszystkiemu był winny alternator - naprawiłem u elektryka.
Maj 2008 - narzeczona pojechała do pracy, wróciła na holu. Ten sam alternator się popsuł - inny elektryk naprawił znowu.
Czerwiec 2008 - podczas jazdy, samochód nagle zgasł. Okazało się, że alternatora nie ma w ogóle. Kupiłem używany, zamontowałem. Jeździ!
Lipiec 2008 - pojechałem wymienić amortyzatory. Nikt nie chciał tego zrobić w moim mieście, bo to za dużo roboty. Zapisałem się do jedynego chętnego mechanika na... październik (prawie jak w NFZ).
Sierpnień 2008 - ja pierdole! Nic się nie stało! Ale to może dlatego, że 3 tygodnie mnie nie było.
Wrzesień 2008 - stuka mi w prawym, przednim kole.
Październik 2008 - stuka mi w obu przednich kołach. Wymieniam amory z tyłu (czekałem na to 3 miesiące).
Listopad 2008 - na zakręcie wypadł mi przedni reflektor.
Grudzień 2008 - montuje reflektor (musiałem czekać na wypłatę), naprawiam stukanie. Winne są: przedni wahacz (ponoć był z renault 19) oraz kolumna kierownicy - już nie pamiętam co z nią było - pewnie była od Stara.
Styczeń 2009 - samochód zaczyna huczeć podczas dłuższej jazdy. Nie wiem co to. Nie chce mi się nawet nad tym zastanawiać. Ponadto, śmierdzi w aucie spalinami.
Luty 2009 - naciskam hamulec, ale okazuje się, że to nie jest hamulec, tylko zwykły pedał! Osrany, jadę do mechanika. Okazuje się, że mam wyciek płynu hamulcowego, szczęki zalane, prawy tylny bęben uszkodzony. Ponadto są 3 dziury na wielkość pięści w układzie wydechowym, a katalizator jest zatkany (stąd te huczenie). Wymieniam wszystko.
Marzec 2009 - chyba miałem spokój w tym miesiącu.
Kwiecień 2009 - huczy w tylnym kole. Wymieniam łożysko.
Maj 2009 - huczy w przednim kole. Wymieniam łożsyko.
Czerwiec 2009 - rdza na prawym nadkolu jest już tak wielka, że trzeba je całe wymienić.
Wrzesień 2009 - boje się jeździć tym samochodem.
Październik 2009 - stuka mi w kolumnie kierwonicy przy skrecaniu w prawo
Listopad 2009 - stuka jak skręcam i w prawo, i w lewo.
Grudzień 2009 - w ogóle nie odpala. Trzeba też wymienić akumulator, ale daje mu ostatnią szansę, bo jest dość zimno!
Styczeń 2010 - wymieniam klocki hamulcowe bo piszczą jak w autobusie MZK.
Luty 2010 - nie mam połowy prawego progu.
Kwiecień 2010 - z progu wyrasta mały krzew, wyrywam go, ale za 2 tygodnie jest nowy.
Maj 2010 - nie mam już żadnych podświetleń deski rozdzielczej
Czerwiec 2010 - wraca mi część podświetleń, po tym jak wjechałem w dziurę.
Lipiec 2010 - jeżdżę na rowerze
Sierpień 2010 - pada deszcz i musze jechać tym syfem do pracy. Ja już nie mogę...
Wrzesień 2010 - jedziemy z narzeczoną tym autem do ślubu. Robi furorę. Niestety podczas nocy poślubnej odpada z niego lusterko boczne.
Październik 2010 - kupuję nowe lusterko. Jadę do mechanika, ale on mówi, że może mi tylko to auto pociąć na kawałki, bo to francuska choroba, a on nie chce jej złapać w trakcie naprawy.
Listopad 2010 - tylne koło stuka tak jakby miało zaraz odpaść. Wymieniam tuleje, lusterko, cały próg i jest mi niedobrze. Tego samego dnia, po naprawie, zaczyna stukać z przodu.
Grudzień 2010 - samochód w nocy, podczas jazdy w trasie, wyłącza mi światła! To jest już absolutne przegięcie. Przyczyną jest przekaźnik świateł przy kierownicy.
Styczeń 2011 - rozpieprza się przedni amortyzator. Kiedy wjeżdzam autem na studzienkę kanalizacyjną, hałas porównywalny jest do tego jakbym wjechał nim w betonową ścianę. Zbieram siły, bo jechać do mechanika.

Co będzie w lutym? Nie wiem. Może ktoś chce wziąć do rozwalenia? Ponoć fajnie się pali. Kolega miał Renault Megane 2, ale pewnego dnia dostało samozapłonu (podczas postoju) i spłonęło. Teraz ma Megane 3 i czasem nie może wrócić do domu, bo komputer pokładowy twierdzi, że ktoś ukradł układ kierowniczy.

Pewnie każdy z was zastanawia się czemu tego auta nie sprzedałem. Ja też się nad tym zastanawiam. Ale co mam napisać w ofercie? Stan idealny? Na co idealny? Chyba kurwa na kurnik!!!

I teraz drogi kolego/koleżanko. Jeśli jeszcze chcesz kupić Renault, to życzę ci powodzenia! Jeśli zastanawiasz się czy jest to odosobniony przypadek, to przypomnij sobie to powiedzenie: Żadnych francuskich samochodów. Skądś ono się wzięło, nieprawdaż?

Przekażcie tego posta wszystkim, którzy noszą się z zamiarem kupna samochodu marki Renault.

18 komentarzy:

  1. Też miałem francuza tyle że peżolota :) i przygód miałem tylko niewiele mniej. W sumie z powazniejszych rzeczy to 'tylko' remont silnika po tym jak wyjarał cały olej i mało się nie zatarł, wymiana prawie całej elektryki, pompy paliwa, wachaczy, alternatora, osłon kierunkowskazow, akumulatora i kierownicy.

    W zasadzie jedyny plus tego samochodu był taki że jak juz działał, to świetnie sie go prowadziło, tylko krótko i nie zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. @v0id
    No to fraaancuska chorooooba jest! Przypomniało mi się jeszcze, że od roku nie mam też ogrzewania tylnej szyby. Nagle przestało działać - od tak!

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja widze pewne pozytywne strony posiadania clio. Jako wspolposiadaczka tegoz auta stwierdzam, ze znam sie na samochodach nie gorzej niz moi koledzy mechanicy. No i potrafie zagadac z mechanikiem. Jak myslicie ile kobiet umiec podlaczyc klepy zeby naladowac akumulator, albo ile wiedzialoby co zrobic z zepsutym samochodem na srodku skrzyzowania? Ale faktycznie wolalabym nowy, cieply sweter na zime niz amortyzatory i to w dodatku dwa : /

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadza się żono :) Klemy użyliśmy chyba już z 20 razy. Więcej razy ja rozładowałem akumulator niż Ty.. ale możesz jeszcze mnie dogonić. Po co Ci sweter? Przecież w żaden sposób nie przyda się do napraw Renault :p

    OdpowiedzUsuń
  5. Coz, nazwa Clio pochodzi od greckiej muzy historii. W waszym kontekscie raczej prehistorii :)

    A co do francuskich aut to moj Citroen Xsara, wprawdzie kupiony jako 6-latek, jednak przez 4 lata chodzil jak zloto, tylko do niego lalem rope i czasem jezdzilem na myjnie. Wprawdzie pod koniec naszej wspolnej przygody nabawil sie zbyt wysokiego poziomu spalin przez co nie przeszedl przegladu dwukrotnie, ale w PL moglby smialo jezdzic dalej. A tak - oddalem go za darmo kumplowi, bo musialem wyjechac. Ponoc Citroenik wciaz ma sie dobrze :)

    Co do aut na F, w koncu skrot FIAT znaczy Fix It Again Tomorrow :)

    Greg

    OdpowiedzUsuń
  6. Heh, a teraz to w sumie wcale jakoś lepiej nie jest. Mam 5 letniego fiata w którym powoli psuje się wszystko po kolei. Wymieniłem już akumulator, okablowanie i przednie wahacze i borykam się z niewłączającymi się czasami długimi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Francuzy raczej znane są z tego, że nie są tak niezawodne jak Japońce, ale wg mnie część twoich ciężkich przeżyć jest związana z mechanikami, którzy często nie potrafią naprawić samochodu lub obejrzeć samochód dokładnie i powiedzieć, co jeszcze może nie działać i wypadałoby naprawić.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Greg

    No nie wiem czy tak nic się z nim nie działo. Pamiętam jak jeździliśmy nim po Dublinie, to podkręcałeś radio, żeby nie wkurzać się dziwnymi piskami przy skręcaniu. Z tego co pamiętam, to wypadło ci również wspomaganie kierownicy, right?

    OdpowiedzUsuń
  9. @Anonimowy

    Następne auto, które kupię to na pewno będzie Japończyk albo Niemiec. Co do mechaników, to nie byłbym taki pewien. Jeżdżę też 16-letnią Astrą rodziców, z którą nie ma żadnych problemów. Na blacie już ponad 200 000km (benzyna), a silnik chodzi jak żyleta, zawieszenie nienaganne. Jedyne problemy były z tylnym kołem, dlatego że wjechał we mnie koleś na skrzyżowaniu. Astra jeździ do tych samych mechaników co Clio.

    Poza tym jak mechanik może przewidzieć, że mi światła zgasną podczas jazdy? Po prostu sposób wykonania samochodu jest niechlujny, użyte są najgorsze i najtańsze materiały, a rozwiązania techniczne są mało wytrzymałe. To są auta do 100 000km i na złom.

    OdpowiedzUsuń
  10. "Wrzesień 2010 (...)" - tylko lusterko poszło? Słabo;) A amortyzatory po tej nocy sprawdzałeś?

    BTW. Rodzice mają Peugeota, rocznik 2004, prosto z salonu i właśnie stracili cierpliwość. Ktoś chce kupić ;) ?
    /d.

    OdpowiedzUsuń
  11. @d.
    Amory działały jeszcze rano. A lusterko urwali ludzie co przechodzili dookoła kotliny.

    Boję się, że Twoi rodzice będą musieli to auto oddać za darmo. Albo nawet dopłacić temu co je weźmie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Francuski łącznik9 stycznia 2011 18:18

    skąd wiesz co się działo z tym wozem przez prawie 10 lat znim go nabyłeś? może przyżył powódź tysiąclecia, lawinę błotną i Paryż Dakar?

    a może,hehe, ten post to taka prowokacja wobec Renault, że Ci zafundowali test drive Megane GT Robert Kubica Edition?

    OdpowiedzUsuń
  13. @Francuski łącznik

    Myślę, że był nieźle styrany i miał dzwona. Powodzi również nie wykluczam. Już zawsze będę bał się kupić używane auto. Ponoć jak samochód, to tylko do Taty. od Taty Nano oczywiście: http://abhisays.com/wp-content/uploads/2008/01/tata-nano-standard.jpg

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiecie a ja mialem cytrynkie peugota i teraz mam dwa renault laguna 3 bioetanol i tvingo zona ma.i wiecie co jak mialem opla potem bmw sory dwa ople to tylko klopoty a i spalanie katastrofa opel meriwa pali 1.6 ecotec pali 10l trasa minimum tak do 110 a i wspomaganie zamarzlo w austri a bmw malo pali ale popsulo sie wszystko klima radio szyby elektryka turbo wypalony katalizator iii wiele jeszcze.kup francuzika nowego i pogadamy.a nie od turasa z niemiec wiem co mowie bo moze ja ci je sprzedalem igla 60tysi ale na jedno kolo hihi

    OdpowiedzUsuń
  15. renault jest super i ta cena ludzie nie kupojcie starego niemca nowe reno to nowe auto nic sie nie popsuje a cena starega szrota z dojcza

    OdpowiedzUsuń
  16. Slyszalam nieraz o tym,ze francuskie auta sa be, w tym od doswiadczonego blacharza/lakiernika. Ale moj luby zakupil Clio jakies 5 lat temu (akurat sie spiknelismy po paru tygodniach jako para, wiec nie mialam wplywu zadnego na zakup) i auto chodzi jak zloto. Mial jakies 2 lata jak byl kupiony, ostatnio byly dwie awarie - szyba sie zaciela i podczas zamykania wyrwalam czesciowo uchwyt plastikowy - heh niezla tandeta bo ja slabeusz jestem. Ale to WSZYSTKO, zadnych innych problemow, przeglady cacy.
    Mysle,ze jak go sprzedamy to nowy wlasciciel moze przechodzic cyrki, po prostu takie czasy,ze przedmioty maja date waznosci typu laptop sie spali 2 dni po wyjsciu gwarancji (dlugiej obojetnie na rok czy dwa lata), auta tez jakies 10 lat max. Pewnie nawet nowe mercedesy nie trzymaja sie tak dobrze jak te sprzed 20 lat...

    OdpowiedzUsuń
  17. z całym szacunkiem, ale jak kupuje się samochód wierząc we wszystkie bajeczki opowiadane, to cóż.
    Skoro mechanik na samym początku odkrył wszelkie nieprawidłowości w samochodzie, to znaczy, że kupiłeś szmelc. A po drugie większość opisanych rzeczy została wykryta na początku i psuła się dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  18. czyli większośc rzeczy to typowe zużycie ekspoatacyjne, oczywiście nie zdarzające się w autach niemieckich typy szwarcwagen (polecam vwszrot.p l).
    Poza tym skąd wiesz, co auto przechodziło wcześniej? może ma przebieg np pół miliona km, ale standardowo w polsce przekręcony na 150tyś??

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.