Koleżanka Pati przycięła wczoraj na Facebooku jakże "znanym" fragmentem piosenki:
There were stunning effects when we were young and we knew how to believe in ourselves. Miło mi się zrobiło, ale zaraz potem pomyślałem o czym jest ten tekst, a on przecież nie o miłych rzeczach mówi. No bo kiedyś to był Arystoteles, Epikur, Tales i jeszcze taki jeden co prześladował dzieci na zbiorach zadań z matematyki, a dzisiaj 12 latek mijając cię na ulicy mówi:
Co się kurwa gapisz? A ty nic z tym nie możesz zrobić, bo co możesz zrobić?
|
Sokoban - nic dodać, nic ująć |
Takie zjawisko obserwujemy we wszystkim. To trochę jak kosmos, galaktyka, potem układ słoneczny, Ziemia, materia, atom i tak dalej i głębiej. Pewnie bez końca. Najpierw coś jest fajne i cie jara, potem się zmienia i jara innych, a ciebie już nie. W latach 50tych najlepszą zabawką w Polsze była felga od roweru i kijek (alternatywnie kij z kupą jako hardcorowa odmiana berka). Potem zaczęło się to powoli zmieniać, następnie (wiadomo!) był sam ocet i kolejki bla bla... no i pojawiły się komputery! Najpierw niepozorne, zawstydzone, bez monitora, ale z budą na 4 sale szkolne. Kiedy jednak klawisz ENTER stał się wreszcie trochę mniejszy od monitora, narodziła się era komputerów. Ja w tym czasie byłem już w stanie chłonąć temat i wciągnąć się w świat gier.
Pierwsze gry były proste technicznie, ale wymagały dużo wyobraźni, myślenia i wczucia. Kultowy
Sokoban to jedna z pierwszych gier jakie widziałem na oczy. Myślałem, że trzeba znać wszystkie prawa fizyki, żeby go przejść, bo nie umiałem przejść żadnej planszy, a praw fizyki nie znałem. Potem pojawiały się coraz lepsze gry:
International Karate, czy też hit wszechczasów
Prince of Persia.
|
International Karate na C64 |
|
Prince of Persia na IBM 286 |
|
|
|
Kiedy na dobre weszła era PCtów, DOSa, a potem Windowsa, ludzie zostali wchłonięci w wir. Atari, Spectrum i c64 można było już wtedy kupić na targu za 10 PLN wraz z Pegasusem gratis. Amigowcy jeszcze walczyli przez 2 lata, ale odeszli w niepamięć i do dziś onanizują się nimi w szafie. Pamiętam, że wtedy wyczaiłem w pudle z dyskietkami brata (pudło to przenośnia, było tam może 10 dyskietek 5.5calowych) grę Flight Simulator 4.0 Microsoftu. To był przełom. Nieważne, że niebieska kreska to było niebo, a zielona to ziemia. To był mój kij z kupą, moja oaza szczęścia na tamte czasy.
|
Flight Simulator 4.0 |
Niestety w tym czasie stało się coś złego. Producenci komputerów stwierdzili, że można zrobić na nich niezły szmal, jeśli będzie się je rozwijać powoli. Wszyscy kumple mieli nowe komputery, a mi wszystko działało za wolno. Ba! Wszyscy mieli CD-ROM, a ja miałem raptem stację dyskietek 3.5cala. No i pojawił się on. Nowy, 3D, zajebisty
Need For Speed. Rewolucja, postęp techniczny, grafika, grywalność 10/10.
|
Need For Speed 1 |
No i co? Zapierdalałem z 72 dyskietkami do kolegi, żeby go przegrać. Przy 68 okazało się, że jedna jest zepsuta i wszystko od nowa. 70 była też uszkodzona, ale za 3 razem udało się! Grałem w to chyba z rok, codziennie.
No i tak zaczęło się to kręcić, aż w końcu okazuje się, że odpalam Battlefield Bad Company 2 na wielkim telewizorze, trzymając w ręku pada, którego nie umiem obsługiwać i czekam na te same uczucia co kiedyś. Okazuje się, że można grać w multiplayer tylko, gdzie nie można przeżyć 10 sekund bo od razu zabija cię jakiś 9 latek z Virgini, który w jednej ręce ma pada, a w drugiej Sponge Boba! Nie no! Ja chcę tamte gry i tamte czasy. Chce moją felgę i kijek.
No to co? Nie ma co grać chyba. Ktoś chce kupić Playa ode mnie? Ja już przejdę na picie soków bananowych i z Kandydowym założeniem zacznę uprawiać swój ogródek w Grabinie, którego przecież wciąż nie mam.